DOBRE BO STARE - OBIEKTYWY 14/02/2020

W poniższym artykule dowiecie się jakie ciekawe obiektywy znajdziecie na rynku wtórnym i dlaczego powinniście się nad nimi zastanowić, czy powinny trafić do Waszego zestawu.

ROZDZIAŁY:

  • STARE I JARE
  • NARZĘDZIA MAGII
  • Obiektywy dla aparatów utrwalajacych zdjęcia na kliszy wielokrotnie były w internecie okrzykiwane jako nieprzystosowane do fotografowania na matrycach cyfrowych.

    W większości można przyznać tym zdaniom rację - faktycznie, ilość detali, jaką przeważnie otrzymywało się z klasycznej kliszy 35mm jest mniej więcej odpowiednikiem 6Mpix. Jest to stosunkowo niewiele, biorąc pod uwagę, że większość aparatów wbudowanych w telefony robi zdjęcia w rozdzielczości co najmniej 12Mpix. Zatem obiektywy nie musiały być wybitne w porównaniu do dzisiejszych, kiedy niektóre aparaty cyfrowe oferują 10x większe rozdzielczości niż przeciętne zdjęcie z negatywu. Niektóre wręcz były tak słabe, że nawet na filmie zdjęcia były pomimo poprawnego wykonania pozbawione ostrości, kontrastu i pełne różnego rodzaju wad optycznych.

    Koronnym przykładem może być tu bardzo ceniony obiektyw - Carl Zeiss Flektogon 20mm F2.8. Świetne powłoki antyodblaskowe, dobre szło do wykonania soczewek i ekstremalny jak na tamte czasy kąt widzenia. Ale niestety na matrycy 12Mpix mojego Canona 5D sprawował się kiepsko - bardzo mocno winietował i był bardzo miękki, czego nie oczekuje się od obiektywu do architektury i krajobrazu.

    Do tematu możemy podejść na dwa sposoby. Po pierwsze odnaleźć kilka perełek, dających w tamtych czasach tak dobre efekty, że w dzisiejszych sprawdzaja się nadal świetnie. A inne podejście to takie, w którym charakter niedoskonałości obrazu jaki generują są tak ciekawe, że w dzisiejszych czasa nie znajdziemy nic, co byłoby im w stanie dorównać, dając tak wyjątkowe efekty, że zbędna może okazać się obróbka zdjęcia.

    image description

    STARE I JARE

    W tej części przedstawię kilka typów obiektywów oraz parę modeli, które pomimo swojego wieku nie ustępują optycznie najnowszym konstrukcjom, za ułamek ceny.

    Obiektywy, które sprawiały inżynierom mniejsze problemy, to obiektywy "stałoogniskowe", czyli nie posiadające funkcji zoomu. Optyka w nich miała służyć do fotografowania z jednym kątem widzenia (na przykład obiektyw szerokokątny, lub teleobiektyw). Koncepcja zoomu powstała wiele lat po skonstruowaniu pierwszych obiektywów i jest doskonalona przez lata.

    Przykładem ostrych obiektywów nie sprawiających wielu problemów na matrycach cyfrowych, to obiektywy o długościach w okolicy 135mm, które zazwyczaj cechowała przesłona między F2.8-4. W zasadzie każda konstrukcja z dawnych lat, nawet 70cio letnie modele cechowały dobra ostrość i kontrast oraz brak większych aberracji, winietowania, czy komy. Zatem z zasady mamy obiektywy dające dobre efekty w zakresie długiego portretu / teleobiektywu.

    Ogniskowe obiektywów na których wielu konstruktorów się mocno skupiało, to okolice 50mm, a zatem obiektywów dających obrazy z proporcjami obiektów zbliżonych do tego, co my jako ludzie widzimy w swoim otoczeniu i na czym skupiamy naszą uwagę - niezbyt szeroko, niezbyt odlegle. Bardzo udanym obiektywem jest bardzo popularny w krajach będących pod wpływem związku radzieckiego Helios 58mm o świetle F2. Na aparatach pełnoklatkowych będziemy mieć do czynienia z obiektywem o ogniskowej zbliżonej do "standardu", natomiast na aparatach APS-C będzie to typowa portretówka. Obiektyw ten, szczególnie w wersji MC daje ostre i kontrastowe obrazy, natomiast jest to obiektyw z pogranicza między punktem pierwszym i drugim w tym artykule. Dlaczego wymienię go w kolejnym? Ze względu na jego charakter, który mimo swojej popularności miał cechy bardzo wyjątkowe, szczególnie w dzisiejszych czasach, ale o tym później.

    Kolejnym ciekawym obiektywem, z którym miałem do czynienia i zrobił na mnie świetne wrażenie, to Japońska konstrukcja SMC Takumar 50mm F1.4. Szłko wyjątkowo udane - dysponujące świetnymi powłokami antyrefleksyjnymi (jak na starsze konstrukcje), rewelacyjnym otworem względnym F1.4, będące dziś standardem dla drogich szkieł stałoogniskowych oraz klasyczną ogniskową 50mm. Przy fotografowaniu na pełnym otworze (F1.4) daje obraz podobny charakterem do obecnie produkowanego Canona 50mm F1.4 USM - lekka miękkość obrazu dobra dla cery modeli i modelek, oraz poprawny, miękki bokeh i niewielkie aberracje. Podobnie jak Canon 50mm, po przymknięciu do wartości F2.8 i wyżej obraz bardzo ostry i oddający wiele detali.

    Znakomitą optyką cechują się też obiektywy makro - ich prosta konstrukcja, niezbyt duży otwór względny (F2.8-4) i głęboko osadzone w obudowie soczewki odporne na flarowanie dawały bardzo dobre efekty. Po niewielkim domknięciu przysłony były bardzo ostre, kontrastowe, a przez małe soczewki i prostą konstrukcję było łatwo stworzyć schemat optyczny dający świetne efekty.

    Do tego miejsca mówiłem głównie o obiektywach z mocowaniem gwintowym m42, z których mogłem przez lata korzystać zaadaptowanych prostą przejściówką na lustrzanki Canona z bagnetem EF, które kosztowały mnie od 30 do 150zł w zależności od dokładności i ewentualnej elektroniki. Jest to rewelacyjna opcja dla tych, których nie odstrasza konieczność manualnego ustawiania ostrości.

    W Marcu tego roku system EOS EF Canona będzie obchodził 33 urodziny. To już długa historia, a zaczynała się w bólu, ponieważ Canon podczas przełomu w fotografii związango z szybko wkraczającym na rynek systemie automatycznego ustawiania ostrości postanowił całkowicie zmienić mocowanie rewelacyjnych obiektywów o mocowaniu FD/nFD na EF, które dało się zastosować w pełni tylko poprzez przejściówkę z soczewką pogarszającą parametry obrazu. Był to cios dla wielu fotografów fotografujących sport, którzy zainwestowali fortunę w wielkie, białe obiektywy znane ze stadionów i torów wyścigowych, oraz wszystkich innych użytkowników, którzy korzystali ze świetnych obiektywów serii L, a także dla innych fotoamatorów.

    Wiele lat, części z tych obiektywów nie dało się sensownie przerobić na nowsze mocowanie, natomiast od dwóch lat Canon wprowadził swoją profesjonalną serię aparatów, w końcu próbując dotrzymać kroku Sony z ich rewelacyjną serią a7 - EOS R i EOS RP. Dzięki temu, że są to bezlusterkowce i konstruktorzy mogli zmniejszyć odległość pomiędzy matrycą a obiektywem, stało się bezproblemowe podłączenie zapomnianej serii FD, a dzięki elektronicznym wizjerom ustawianie ostrości ręcznie nie było jeszcze tak łatwe. Do teraz nie skorzystałem z tej możliwości adaptując inne manualne i automatyczne obiektyw, ale zapewne prędzej czy później skuszę się na jakiś model, kiedy Canon wypuści na rynek coś mogącego w pełni konkurować z moim rewelacyjnym Canonem 5D mark IV, będącym świetnym aparatem o konstrukcji DSLR, czyli cyfrowej lustrzanki z ruchomym lustrem, z pojedynczym obiektywem (były lustrzanki dwuobiektywowe).

    Ale co z natywnymi obiektywami z serii EF? Świetnym przykładem będą tutaj pierwsze konstrukcje, wprowadzone niemal 33 lata temu - Canon 35-70mm F3.5-4.5, Canon 100-300mm F5.6 i Canon 50mm F1.8 (a jakże, kolejne 50mm). Zacznę tutaj szybko od końca :) Canon 50mm F1.8, pierwszej serii, to najsolidniejszy z trzech modeli - wymieniony tutaj, wersja II zbudowana głównie z plastiku oraz najnowsza, najbardziej kompaktowa i dopracowana wersja STM (od nazwy Stepping Motor). Jeśli chodzi o konstrukcję optyczną, to poza poprawieniem powłok antyrefleksyjnych i dodaniu w ostatniej wersji większej ilości listków przysłony (5 kontra 8) to jakość obrazu jaką dają te obiektyw jest identyczna i tak na prawdę jest to najostrzejszy obiektyw 50mm Canona z bagnetem EF, ostrzejszy nawet od droższego modelu F1.4 rewelacyjnej i drogiej serii L (Luxury) z F1.2. Od maksymalnego otworu F1.8 obraz jest świetny, a przy 2.8 jest już naprawdę genialny.

    Canon 35-70mm F3.5-4.5 to pierwszy, standardowy zoom jaki oferował system EF. Jest bardzo lekki i bardzo mały, a światło obiektywu jest jak na te wymiary bardzo dobre. Na zdjęciach poniżej Canon 35-70mm F3.5-4.5 EF na pierwszym modelu lustrzanki na film serii EOS - Canonie 650. A w praktyce zestaw "kit" z tamtych czasów.

    image description
    image description

    Na pełnym otworze obiektyw nie jest idealny, zwłaszcza na krańcowych ogniskowych. Ale w centrum, a w szczególności po przymknięciu robi się świetny. W okolicach 50mm i po lekkim przymknięciu mogę śmiało powiedzieć, że nie ustępuje wiele stałoogniskowym obiektywom - kilka razy zdarzyło mi się wykonać nim zdjęcia produktowe i studyjne i nie ustępowały one niczym tym wykonanym super drogimi obiektywami. Być może nie ma uniwersalności Canona 24-105mm F4 L, ani jego stabilizacji, ale cena za używany model 120-170zł w porównaniu do używanej "Lki" 1200-1700zł oraz jego kompaktowe wymiary oraz niska waga nie są warte dopłaty. Tym bardziej, że 24-105 obiektywem optycznie idealnym zdecydowanie nie jest. Poniżej kilka zdjęć wykonanych w Maroko pełnoklatkowym Canonem 1Ds mark II.

    image description
    image description
    image description
    image description
    image description

    Na ostatnich wakacjach, wraz z grupką przyjaciół oraz moją Niką wybraliśmy się na objazdówkę po Bałkanach. Na wyjazd zdecydowałem się zapakować kilka obiektywów do różnych celów - tani i super ostry obiektyw szerokokątny do krajobrazów, wnętrz i ciasnych uliczek - Tokina 20-35 F3.5-4.5, portretowy obiekyw Heliosa 85mm F1.5 (który pożyczyłem od Waszego ulubionego filmowca Adama), oraz teleobiektyw Canon 100-300mm F5.6.

    Poniżej Obiektyw Canon EF 100-300 F5.6 na aparacie Canon D30 - pierwszej, cyfrowej lustrzance tego producenta

    image description
    image description

    O tym ostatnim wiedziałem po moich kilku szybkich testach, że będzie wystarczający na wakacje, ale nie spodziewałem się takiego efektu. Okazało się, że niezależnie od ogniskowej obiektyw był w stanie po same brzegi zapełnić detalami upakowaną matrycę Sony a7RII i jego 42Mpix. Na pełnym otworze (F5.6) jest zdecydowanie przyzwoity, natomiast przy okolicy F8 jest na prawdę fenomenalny. Popełniłem kilka timelapsów o rozdzielczości 8K oraz trochę zdjęć i muszę przyznać, że jestem wyjątkowo zadowolony z pracy obiektywu. Obiektyw był tak udany, że konstruktorzy postanowili wzbogacić go o szkło fluorytowe i dodać "L" w nazwie, co pozwoliło na stworzenie pierwszej "Lki" w systemie.

    Byłby to obiektyw idealny na wakacje dzięki jego wymiarom i właściwościom optycznym, gdyby nie brak stabilizacji... Z tym, że wspomniany Sony ją posiada!

    Kilka przykładów poniżej:

    image description
    image description
    image description
    image description
    image description
    image description
    image description

    Wspomniałem o Tokinie. Miałem kilka obiektywów tej firmy w rękach i trzeba im przyznać, że mechanicznie są bardzo bliskie obiektywom z najwyższej półki. Solidna, metalowa obudowa, klasyczny "wiertarkowy", ale dość szybki silnik AF. Natomiast optycznie zazwyczaj dość nieprzyjemnie rozczarowują, ale... Nie tym razem.

    image description

    Tokina 20-35mm f/3.5-4.5 FX AF (wersja I) jest od ponad 25 lat w produkcji, zdecydowanie można już nazwać go "Oldtimerem". Obiektyw ma bardzo przyjemny zakres ogniskowych i dobre światło, a jego cena jest obecnie w granicach 350-400zł. Jak na pełnoklatkowy, mały obiektyw o metalowej obudowie i przyzwoitych parametrach optycznych jest zdecydowanie wart grzechu:

    image description
    image description
    image description
    image description

    Niewątpliwie leciwym obiektywem jest także Canon EF 300mm F4 L. Jego produkcja rozpoczęła się w roku 1991, a więc był to jeden z pierwszych obiektywów serii L w linii EF. Fluorytowe soczewki, magnezowo-aluminiowa obudowa, ultradźwiękowy silnik AF. Znajdziemy w nim w zasadzie wszystko co najlepsze, poza stabilizacją, która została opracowana... Później.

    image description
    image description

    W chwili pisania artykułu, nie jestem już w jego posiadaniu, a zdjęcia obiektywu jakimi dysponuję, to jedynie takie, jakie wykonałem na allego przy jego sprzedaży. Jak na tak niesamowity obiektyw, to cena za jaką się go pozbyłem jest całkiem śmieszna - 1500zł. I czasem w takiej cenie można go spotkać nawet dziś. Obraz jaki generuje ten obiektyw, to coś co przebija praktycznie większość obecnych zoomów, a jego jasność zdecydowanie to robi. Brak aberracji, fenomenalny kontrast i ostrość to główne cechy tego obiektywu. No i wbudowana osłona przeciwsłoneczna, która jest zawsze na obiektywie i w dowolnym momencie można jej użyć - świetna rzecz w podróży. A mówiąc o podróżowaniu z takim obiektywem - jest to niestety obiektyw duży i nieporęczny do biegania po ulicach czy górach. W dodatku kolor obiektywu przyciąga niepotrzebny wzrok, więc nie jest to coś co mógłbym polecić do fotografowania w trasie... Co nie znaczy, że jest to niemożliwe - przykłady poniżej:

    Maroko:

    image description
    image description
    image description

    Tajlandia:

    image description
    image description
    image description

    Gruzja:

    image description
    image description
    image description

    Włochy: (więcej zdjęć z tego obiektywu w artykule "NIE TRAĆ WSPOMNIEŃ!")

    image description

    NARZĘDZIA MAGII

    Po pierwsze, obiektyw który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych, jeśli chodzi o jego walory portretowe i niesamowity bokeh (o wyglądzie nie wspominając) Helios 40-2 85mm F1.5.

    Poniżej Helios 40-2 85mm F1.5 na aparacie Canon EOS 620 (bardziej zaawansowana wersja od wspomnianego wyżej modelu EOS 650)

    image description
    image description

    W internecie znajdziecie wiele przykładów czemu są takie zachwyty nad obiektywem zaprojektowanym w latach 50. Zaprojektowanym, a raczej ukradzionym z modelu Carla Zeissa Biotara 75mm F1.5, który optycznie jest zdecydowanie lepszy - przede wszystkim wiele ostrzejszy i bardziej kontrastowy, ale też droższy co najmniej pięciokrotnie, a dający podobne efekty. Efekty tak dobre, że fabryka Heliosa postanowiła po ponad połowie wieku... Wznowić produkcję obiektywu o identycznej formule optycznej i nieco zmienionej obudowie. Brzmi dobrze, prawda? Wszystkie poniższe zdjęcia wykonane na F1.5, więc nie będę zanudzał opisami:

    image description
    image description
    image description
    image description
    image description
    image description

    Kolejny w stawce Helios - tym razem szerszy i wspomniany wcześniej - Helios 58mm F2. Dodawany standardowo do masowo produkowanego aparatu Zenit.

    image description
    image description

    Obiektyw ten to z kolei kopia... Carla Zeissa Biotara, tym razem Wersji 58mm F2. Być może dzięki temu, że nie próbowano udawać, że Ci potrafią coś skutecznie przerobić (jak przy wersji Heliosa 85mm i Biotara 75mm) obiektyw skopiowali niemal 1:1 i ten Helios jest ostry i kontrastowy. Ale dlaczego wpisałem go też w tej kategorii? Znów ze wględu na bokeh. W zasadzie wygląda podobnie do 10x droższego modelu 85mm, bo ten da się trafić już za 50-80zł, jest natomiast mniej intensywny, jak można się spodziewać przez krótszą ogniskową (58mm i 85mm) i mniejszy otwór względny (F2 vs F1.5). Kolejnym atutem jest to, jak dzięki kiepskiemu wykonaniu i wyczernieniu elementów optycznych, obudowy, czy czego tam się jeszcze dało schrzanić wyglądają flary od wpadającego pod różnymi kątami światła. Efekt jest jednym z najfajniejszych z jakimi miałem do czynienia. Może aż "za fajny" :)

    Znów seria zdjęć wykonana na maksymalnej przysłonie - F2, wszystkie zdjęcia wykonane modelem bez ulepszonych powłok MC.

    image description
    image description
    image description
    image description

    Mówiąc już o flarach trzeba koniecznie wspomnieć o kolejnym radzieckim wynalazku - Obiektywie Mir-1B 37mm F2.8.

    Poniżej Mir 1B 37mm F2.8 na aparacie Canon EOS 620

    image description
    image description

    Obiektyw daje bardzo fajne flary, jego bokeh jest poprawny, ale niczym nie zaskakuje. Ostrość i kontrast są dość kiepskie, ale i tak lepsze niż w przypadku Heliosa 85mm. Bardzo dobry zestaw dla uzyskania jednolitego efektu wizualnego w tandemie ze wspomnianymi heliosami. Zdjęcia znów na pełnym otworze (F2.8).

    image description
    image description

    Istnieje jeszcze wiele obiektywów, których nie wpisałem na listę. Wstydem byłoby nie wpomnieć o optyce firmy Carl Zeiss, czy Leica, które już w momencie wychodzenia z fabryki były kultowe, ale myślę, że wymieniłem ich wystarczająco dużo, żeby pobudzić wyobraźnię co do ilości ciekawego sprzętu. No i oczywiście nam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu znajdziecie w nim coś dla siebie, bo każdy z wymienionych szkieł ma swoją wyjątkową cechę czyniącą go wartym posiadania.

    Może nawet sami zaryzykujecie odkrycie jakiejś ukrytej perełki?
    Andrzej